Aleksandr Dugin ujawnia kryzys Ameryki i rolę Rosji jako Katechona, przedstawia ideologiczne wycofanie się Trumpa jako zdradę jego misji cywilizacyjnej, ostrzega przed narastającą eschatologiczną walką między globalizmem a wielobiegunowym oporem i wzywa Rosję, by zakotwiczyła się jako Katechon przeciwko fali Antychrysta.
Na podstawie kilku moich ostatnich postów na Telegramie niektórzy doszli do wniosku, że jestem rozczarowany Trumpem. Jednakowoż to nie jest do końca prawda. Obserwowałem rozwój Trumpa, kształtowanie się jego ideologii – trumpizmu – uważniej i baczniej, niż śledziłem politykę jakiegokolwiek innego kraju. Cała historia drugiej kampanii wyborczej Trumpa była w istocie pełnowartościową rewolucją, ponieważ idee, które artykułował – które jego zwolennicy promowali i pogłębiali, znajdując oddźwięk wśród amerykańskiej ludności – utworzyły bardzo spójny światopogląd. Była to autentyczna ideologia, a nie tylko seria haseł.
Łącząc różne stwierdzenia i stanowiska tego programu, doszedłem do wniosku, że trumpizm posiada dość poważny rdzeń ideologiczny. Trump zaproponował całkowicie alternatywną wizję świata, w ostrym kontraście do wizji globalistów i liberałów. Jego orientacja była nieliberalna, antyglobalistyczna, skupiona na silnym państwie cywilizacyjnym – amerykańskim państwie-cywilizacji – z odpowiednimi kalkulacjami ekonomicznymi, elementami polityki zagranicznej, a nawet wewnętrznym programem ideologicznym. Obejmowało to sprzeciw wobec ruchu LGBTQ, który jest zakazany w Rosji, i innych aspektów kultury woke, wraz z unieważnieniem samej „kultury unieważniania”.
Wszystko to zostało jasno wyartykułowane na początku prezydentury Trumpa. To właśnie przez kontakt z tym elementem ideologicznym odniosłem wrażenie, że był on niczym lodołamacz, rozbijający zamarznięte morze globalistyczno-liberalnej dyktatury. Trump robił to z samego centrum, z głównej „sali kontrolnej” systemu. Naturalnie, zrobiło to na mnie silne wrażenie, zwłaszcza gdy śledziłem to w czasie rzeczywistym za pomocą postów, wywiadów, rozmów i transmisji na żywo. Trump wygrał na tej fali i początkowo działał zgodnie z tym programem.
Wrażenie było głębokie. Oczywiście Ameryka nie jest tradycyjnym społeczeństwem. Takie społeczeństwo nigdy tam naprawdę nie istniało. Ameryka jest eksperymentem nowoczesności. Owszem, ze wszystkimi oczywistymi ograniczeniami i z udziałem tech right reprezentowanej przez Elona Muska i Petera Thiela, których poglądy są często dziwne i ekstrawaganckie, a nawet z bezpośrednim narodowym populizmem Steve'a Bannona. Oczywiście, nic z tego nie jest do końca nasze. W zasadzie nie było tam nic, czym można by się zauroczyć. A jednak stało to – i nadal stoi – w bezpośredniej konceptualnej opozycji do poprzedniego kursu amerykańskiej administracji.
Gdy podchodzimy do Trumpa i trumpizmu, używając wskaźników naszej cywilizacji, cała sprawa często wydaje się potworna i przerażająca. Jednakowoż w porównaniu do liberalizmu i globalizmu, które państwa Unii Europejskiej nadal ucieleśniają poprzez bezwładność, wyglądało to jak konserwatywna rewolucja. Nieprzypadkowo Macron, przemawiając na sesji Wielkiej Loży Masońskiej Francji, wypowiedział ideologiczną wojnę „Mrocznemu Oświeceniu” reprezentowanemu przez Trumpa. Macron uczynił to w imieniu tego, co masoni, liberałowie, globaliści, zboczeńcy i zwolennicy parad równości głoszą jako „Jasne Oświecenie”. Innymi słowy, nożyce spotkały się z kamieniem.
Mimo to typowy liberalny globalizm, który rządził Ameryką i światem przez ostatnie dekady, otrzymał poważny cios od Trumpa. Przyniósł ze sobą nową ideologię – pod pewnymi względami niejasną, ale pod innymi całkiem atrakcyjną: tradycyjne wartości, odrzucenie interwencji zagranicznych, odrzucenie neokonserwatystów, całkowite odwrócenie liberalno-demokratycznego programu Partii Demokratycznej, ze wszystkimi jej degeneracjami i jej nakazowym, obowiązkowym zejściem w zgniliznę. To było i pozostaje dla nas sympatyczne.
Jednakowoż z czasem Trump zaczął się wycofywać z tego wszystkiego. Zaczął tracić ludzi ze swojego pierwotnego zespołu. Zbliżył się do neokonserwatystów, tak jak w czasie swojej pierwszej kadencji. Nie potępił ludobójstwa Netanjahu w Gazie. Poparł dwunastodniową operację wojskową Izraela, a co więcej, amerykańskie bombowce same uderzyły w suwerenny Iran. Teraz przygotowuje obalenie reżimu Velayat-e Faqih. Krótko mówiąc, działa w sposób sprzeczny z tym, co obiecał i z oczekiwaniami tych, którzy na niego głosowali. Ponieważ ludzie, którzy na niego głosowali, chcieli czegoś innego. To ma ogromne znaczenie.
Ruch MAGA pozostaje jednak bardzo silny. Być może Elon Musk zostanie jego nowym chorążym. Zaproponował już utworzenie trzeciej partii w Ameryce i biorąc pod uwagę jego zasoby, jest to dalekie od naiwności. Thomas Massie, konsekwentny zwolennik Trumpa i zagorzały paleokonserwatysta, stanowczo sprzeciwił się interwencji w Iranie i staje się już kluczową postacią w innym nurcie MAGA. Massie i Musk zbliżają się teraz do siebie, co jest również bardzo interesujące. Jednocześnie Peter Thiel – jeden z architektów zwycięstwa Trumpa – mówi bardzo mroczne i bardzo trafne rzeczy: że globalizm jest ideologią cywilizacji Antychrysta. Nawiasem mówiąc, nawet Marco Rubio stwierdził, że Irańczycy oczekują rychłego przybycia imama Mahdiego, co zwiastuje koniec czasów.
Widzimy więc nową i bardzo interesującą polityczno-teologiczną, eschatologiczną konfigurację. Dlatego musimy zachować spokój i zacząć badać głębię filozofii, religii, eschatologii i geopolityki – znacznie poważniej, niż robi to nasza obecna społeczność ekspertów, która ledwie muska powierzchnię, sprowadzając wszystko do cen ropy. Teraz jest czas na głęboką analizę, a nie na deklaracje, że jesteśmy oczarowani lub rozczarowani Trumpem.
Znajdujemy się w sytuacji, w której Ameryka i ci, którzy nią rządzą, wyznaczają obecnie główne trendy globalne. Jest jeszcze inna potęga – Chiny – a potem jesteśmy my. Praktycznie nie ma innych prawdziwie suwerennych potęg na świecie. Mamy własny projekt świata wielobiegunowego i staramy się go budować razem z Chinami. To poważna odpowiedź, a mimo to globalne przywództwo nadal należy do Ameryki. Ani ideologicznie, ani militarnie, ani technologicznie, ani ekonomicznie nie możemy – nawet z Chinami – obalić tego przywództwa. Dlatego to, co dzieje się w Ameryce, ma dla nas ogromne znaczenie.
Oczywiście, aby naprawdę to wszystko zrozumieć, trzeba znać i pojąć historię Zachodu i filozofię René Guénona, Juliusa Evoli, Nikołaja Danilewskiego, Lwa Tichomirowa i Oswalda Spenglera. Pełne przyswojenie tych tekstów zajęłoby pół życia. Bez nich nie rozumie się absolutnie niczego – ani tego, co dzieje się w Ameryce, ani tego, co dzieje się u nas. Dlatego nie powinniśmy stawiać sobie niemożliwych zadań. To odpowiedzialność tych, którzy mają kompetencje i niezbędne przygotowanie. Naprawdę wkraczamy w sferę, w której wiele rzeczy zaszokuje przeciętny umysł.
Dlatego do mojej analizy należy podejść inaczej. Nie chodzi o to, by być „zawiedzionym Trumpem” lub „zachwyconym Trumpem”. Takie kategorie nie mają ze mną nic wspólnego. Jestem rosyjskim patriotą i dla mnie Rosja jest wartością absolutną. Wszystko postrzegam z punktu widzenia mojego kraju, mojej cywilizacji i jej eschatologicznej misji jako Trzeciego Rzymu, Katechona, powstrzymującego świat przed panowaniem Antychrysta. To jest najważniejsze.
Tłum.: dr Krzysztof Karczewski
Oryginał w języku angielskim: